sobota, 29 marca 2014

Chapter 1

Siedem lat.
Osiemdziesiąt cztery miesiące.
Dwa tysiące pięćset pięćdziesiąt sześć dni.
Sześćdziesiąt tysięcy trzysta sześćdziesiąt godzin.
Trzy miliony sześćset osiemdziesiąt jeden tysięcy sześćset czterdzieści jeden minut.
Dwieście dwadzieścia milionów osiemset dziewięćdziesiąt osiem tysięcy czterysta osiemdziesiąt dwie sekundy.
Tyle czasu tkwię w tym zamknięciu.
Tyle czasu minęło odkąd straciłem rodziców.
Tyle czasu minęło odkąd znienawidziłem ojca.
Tyle czasu minęło odkąd zamordował mi matkę.
A dziś?
Dziś przeprowadzam się do nowego psychologa, który i tak mi nie pomoże, tylko stwierdzi jakąś durną chorobę.
Stwierdzono u mnie napady agresji, dlatego, że przypadkowo rozbiłem szklankę.
Anoreksję, ponieważ schudłem i wymiotowałem. Ale to tylko i wyłącznie przez te wszystkie tabletki.
Przyznaję, że po pogrzebie rodziców wpadłem w depresję, a od tamtego potwornego wieczoru mam koszmary i przez to wyglądam jak zombie, ale schizofrenia?
Jakie ja niby mam tego objawy?
Psycholodzy są naprawdę tępi.
Nie odzywam się do nikogo. Nikt z nich nigdy nie słyszał mojego głosu. Czasem tylko patrzę w niebo, na gwiazdy i szepczę do jednej z najjaśniejszych wierząc, że to właśnie moja Mama. Tęsknię za nią. Co się dziwić, byłem synalkiem mamusi. Tak bardzo chcę zapomnieć widoku jej martwego, wyprutego z wnętrzności, palącego się ciała.
Ojciec nigdy mnie nie kochał. Twierdził, że jestem odrzutkiem i w ogóle nie powinienem się urodzić.
Nie przeszkadzało mi to, nawet kiedy podnosił na mnie rękę, wiedziałem, że później przeprosi i dostanę nową zabawkę. Ale wtedy, gdy przywiązał mnie do krzesła tuż przed Matką,  byłem przerażony. Mówił rzeczy, których nie rozumiałem ale teraz rozumiem je aż za dobrze. Każdej nocy siedzą w mojej głowie przywołując demony snu.
Nie mogę już tak żyć.
Nie chcę.
Sam nie wierzę, że to mówię, ale mam nadzieję, że nowy psycholog pomorze mi bardziej niż inni.

*Victoria's POV*

- Niall jest cichym dzieckiem. Nic nie mówi od tamtego zdarzenia. Nie sprawia kłopotów i prawie nie wiadomo, że jest w pokoju.
Pani Smith -dyrektorka Domu Dziecka- tłumaczyła nam jaki jest nasz nowy "współlokator".
W ogóle nie wiem po co mnie tu zabrali. Jest 1.05 PM w sobotę. Mogłabym sobie smacznie spać, przewracać się na drugi bok, ale nie. Muszę z nimi jechać, bo "Ten przypadek jest bardzo ciężki. Musisz wiedzieć o co chodzi, żeby umieć postawić diagnozę." A to tylko dlatego, że tata uważa mnie za dobrego psychologa.
- Tak samo jak nasza Tori. Nigdy nie jesteśmy pewni czy gdzieś wyszła czy siedzi zamknięta w pokoju.- zaśmiała się mama, a trzy pary oczu skupiły swoją uwagę na mnie.
- Taa. - mruknęłam dalej wpatrując się w obrazek na kalendarzu.
To dalmatyńczyk? A może krowa? Albo kot z łatkami? Piesokrowokot. Tak! To takie coś.
- A to jest właśnie Niall.
Smith wyrwała mnie z zamyślenia wskazując ręką na drzwi. Moi rodzice szybko się odwrócili, a ja natomiast powoli odwróciłam głowę w prawo. W progu stał wysoki blondyn a obok niego, starsza kobieta trzymająca go za rękę. Chłopak nie patrzył na nikogo tylko gapił się w ścianę.
- Dzień Dobry Niall. Jestem Robin. Twój nowy psycholog i tak jakby opiekun. To moja żona Cristy, a to córka Victoria.
Mój tata wesoło podszedł do chłopaka i wyciągnął do Niego dłoń, ale ten nie zareagował i dalej patrzył na ścianę. Speszony Ojciec cofnął rękę i wrócił na swoje miejsce. Kobieta, która przyszła z chłopakiem przyprowadziła go do dwuosobowej kanapy, na której siedziałam i posadziła go na miejscu obok po czym wyszła. Wszyscy obserwowali blondyna z zaciekawieniem, ale ten nie robił nic poza gapieniem się w ten sam obrazek co ja wcześniej, więc powrócili do dalszego rozmawiania.
- To Piesokrowokot.- szepnęłam do chłopaka, a On odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął ledwo zauważalnie.
- Dobrze. To już wszystko co chciałam państwu powiedzieć. Od dziś Niall jest pod waszą opieką. Mam nadzieję, że pańska pomoc da jakieś rezultaty.
- Oczywiście, proszę się nie martwić. Dziękujemy. Do widzenia.
- Odprowadzę państwa.
Dyrektorka złapała Nialla za rękę i wyszła za nami ze swojego biura.
Ojciec włożył walizkę chłopaka do bagażnika, i wszyscy pożegnaliśmy się z panią Smith, po czym odjechaliśmy.
Połowa drogi minęła w ciszy, a ja cały czas czułam na sobie wzrok Nialla.
Zauważyłam, że teraz przypatrywał się moim słuchawkom z literką b, które swobodnie wisiały na mojej szyi nadal grając jedną i tą samą piosenkę.
- Chcesz posłuchać?- zapytałam a On spojrzał mi w oczy i wzruszył ramionami. Zdjęłam je z szyi zahaczając o mój kok i nałożyłam na jego uszy po czym wyjęłam z kieszeni Smartphone i podałam mu. Przejął go delikatnie ale nie zmienił piosenki.
Po kilku minutach Ojciec zatrzymał samochód na naszym podjeździe i wszyscy z niego wysiedliśmy. Ja oczywiście jako fajtłapa szłam ostatnia patrząc ze zgrozą na moje trampki ubrudzone błotem.
- Victoria. - przed sobą usłyszałam głos matki.
- Co? - spojrzałam na nią.
- Idź po Nialla. - kiwnęła w stronę samochodu a ja odwróciłam się i spotkałam się z pustym wzrokiem chłopaka.
- Czemu?
- Pani Smith mówiła, że jeśli ma iść gdzieś dalej to trzeba złapać go za rękę i iść z Nim.
- Okeej?
Ruszyłam w stronę blondyna i wyciągnęłam do Niego rękę, którą chwycił i ruszyłam razem z Nim do domu.
- Tori zaprowadź Nialla do Jego pokoju. Ten obok tw...
- Wiem, wiem.- przerwałam Tacie wypowiedź i pociągnęłam chłopaka za sobą.
- Tak więc, to Twój pokój. Jeśli będziesz czegoś potrzebował schodź na dół lub przyjdź do mnie. Na szafce obok łóżka leży mój Notebook. Wiemy, że nic nie mówisz, więc on ułatwi nam komunikację To na razie.
Zabrałam od niego Smartphone i wyszłam z jego pokoju, wchodząc do swojego.
*7.45 PM*
- Tato, mówiłam Ci już, że jeszcze nie jestem pewna! Ciekawi mnie psychologia, ale lubię też koszykówkę, a pani Woolfie mówiła, że jestem w tym dobra i, że jedziemy drużyną na zawody w czwartek! Powinieneś cieszyć się z moich ocen i udzielania się w szkole a nie codziennie pytać mnie czy "pójdę w twoje ślady"!
Kolejna "kłótnia" z ojcem o to, że nie postanowiłam zostać psychologiem.
Tak to już jest, kiedy jest się dobrym w dwóch rzeczach na raz i nie wiadomo, którą wybrać, a rodzic wcale w tym nie pomaga.
- Ależ ja się bardzo cieszę, tylko martwię się o to, że w końcu przegapisz najlepsze studia! Tyle razy pomagałaś mi przy pacjentach, a Catherine prawie sama wyleczyłaś!
- Ona miała anoreksję, a ty sam mówiłeś, że nie wiedziałeś dlaczego ci ją przeznaczyli. Nie uleczyłam jej, ale po prostu pomogłam wrócić do jedzenia. To nie był wyczyn godny papieru toaletowego, a ty robisz z tego taką aferę!
- Kochanie, przecież wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej! Nie zdajesz Sobie sprawy jak ambitna jesteś Psychologia potrzebuje takich ludzi.
- Czemu tak Ci na tym zależy, huh? Co mi to da, że przejmę po Tobie zawód?
- Bo Cię kocham i chcę dla Ciebie jak najlepiej. Koszykówka to sport, a tam trzeba być naprawdę dobrym żeby gdziekolwiek znaleźć miejsce.
- Czyli jestem taką ciotą, że nie mam szans na karierę sportową? Naprawdę tak uważasz?
- Tak!... To znaczy nie! Nie! Nie uważam ta...
- Jesteś najgorszym ojcem na świecie!
Czując w oczach łzy pobiegłam szybko do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko chowając twarz w poduszce. Po kilku sekundach ktoś cicho zapukał do moich drzwi. Na początku pomyślałam, że to ojciec lub mama, ale przypomniałam sobie, że oni wchodzą do pokoju zaraz po zapukaniu.
- Proszę. - mruknęłam głośniej a po chwili w pokoju stał Niall. - Cześć - uśmiechnęłam się lekko i otarłam policzki z łez. - Siadaj. - poklepałam miejsce obok mnie a chłopak w sekundzie na nim siedział. Siedzieliśmy w ciszy patrząc bez celu w lustro na szafie przed nami.
-  Um. Wiem, że możesz mnie nie lubić, ale czy.. Czy mogę się do ciebie przytulić?- zapytałam niepewnie patrząc na niego. Spojrzał na mnie lekko zszokowany ale skinął głową i przysunął się do mnie. Owinęłam ręce wokół jego brzucha i położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Niall położył głowę na czubku mojej i oplótł mnie ramionami. Jest ode mnie wyższy o głowę i trochę, więc musi mieć około dwóch metrów, skoro ja mam 186 cm.
Moje rozmyślanie przerwał tablet podsunięty pod mój nos.
"Chcesz o tym porozmawiać?"
- O tym chyba nie, ale możemy porozmawiać tak ogólnie, hm?
"Tak jakby 20 pytań?"
- Tak. Chcesz zacząć?
"Nie Ty możesz."
- Okej. Ym.. Kiedy masz urodziny?
"13 września. A Ty?"
- Czternasty luty. Jestem starsza, mały.
"Tylko o 7 miesięcy. Czym się interesujesz?"
- Koszykówką i psychologią. A ty?
Zawahał się na chwilę, gdy pisał ale dokończył.
"Chyba muzyką. Przed śmiercią rodziców nauczyłem się grać na gitarze ale nie wiem czy nadal umiem."
- Serio? Ale super! Zawsze chciałam umieć na niej grać! Możemy kupić Ci nową!
"Nie chcę sprawiać kłopotu. A poza tym. Jesteś jedyną osobą, która o tym wie."
- Aww jak miło! Czekaj. Mówiłeś trzynasty września? To wczoraj! Wszystkiego spóźnionego Najlepszego! - krzyknęłam rzucając się na niego i mocno przytulając.
- Victoria! Niall! Chodźcie na kolację!- tata krzyknął z kuchni, a do moich nozdrzy dotarł pyszny zapach pizzy.
- Nie jestem głodna! - Odkrzyknęłam odsuwając się od Nialla. Wyklikał coś Notebooku i skierował ekran w moją stronę.
"Chodź zjeść."
- Niall nie jestem głodna. Idź jeśli chcesz.
"Proszę. Ja jestem głodny."
- Niall..
"Proszę"
- Dobra.
Wstałam z łóżka i wyszłam z nim z pokoju. Zeszliśmy razem do kuchni a rodzice uśmiechnęli się do nas. Zajęłam swoje miejsce przy stole a Niall usiadł obok mnie.
- Victora ta jest Twoja. Bez mięsa. A Ty Niall, którą chcesz?- zapytała mama przesuwając w moją stronę pizzę. Niall przyjrzał się plackom i napisał coś na Notebooku.
"Mogę kawałek Twojej?"
- Jasne. Podzieli ktoś ją na pół?- wskazałam na pizzę a Niall lekko się do mnie uśmiechnął.
- Ja to zrobię. Chciałbym żebyśmy jutro porozmawiali całą czwórką i jeszcze żebyś Ty Tori porozmawiała z Niall'em sama.- ojciec oznajmił przejmując moją pizzę.
- Nie.
- Dlaczego?
- Niall jest fajny i będzie ekstra przyjacielem, a nie "pacjentem".- wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani, ale Niall po chwili się uśmiechnął. Co prawda nie szeroko ale uroczo.
- Wow. Córciu naprawdę masz dar.
- Pod jakim względem?
- Pani Smith mówiła, że Niall się nie uśmiecha, a do Ciebie zrobił to po raz kolejny.
- No i? To chyba dobrze, no nie?
- Tak! Widzisz? Mówiłem Ci, że masz tendencję do psychologii.- ojciec znów zaczął swoje wywody podnosząc dość duży nóż aby podzielić naszą pizzę na pół. Niall spiął się i szybko chwycił moją rękę leżącą na stole. Wszyscy momentalnie na Niego spojrzeliśmy a On z przerażeniem patrzył na nóż i co chwilę z błaganiem na mnie.
- Tato odłóż ten nóż.
Mężczyzna wykonał moją prośbę a Niall trochę się rozluźnił ale mocniej ścisnął moją rękę i przycisnął ją do swojej piersi. Czułam jak szybko bije jego serce i jak jego klatka piersiowa unosi się i opada w szybkim tempie.
- Niall spokojnie. Nic Ci się nie stanie. Wszystko jest okej.
Moje słowa uspokoiły go, więc wrócił do normalnego stanu, ale gdy chciałam zabrać rękę splótł razem nasze palce ściskając je mocno i spojrzał na mnie błagalnie. Złożyłam moje palce, więc i ja obejmowałam jego rękę. Odetchnął, uśmiechnął się w swój sposób i powrócił do jedzenia, choć było to trudne jedną ręką.
Reszta kolacji minęła spokojnie.
Po zjedzeniu pizzy chciałam zaprowadzić Nialla do jego pokoju, ale poprosił abyśmy spędzili jeszcze trochę czasu razem.
- To może film?- zapytałam siadając wygodnie na łóżku i położyłam laptop na kolanach. Niall usiadł obok mnie i pokiwał głową. - Step Up 3? Proszę? - ponownie przytaknął a ja uśmiechnęłam się szeroko i włączyłam zakładkę dodaną do ulubionych.
Połowa filmu minęła a Niall już spał. Oczywiście na mnie, więc musiałam wyłączyć laptop i też się położyć. Nie żebym miała mu to za złe bo słodko wygląda, kiedy śpi, ale jego palce za bardzo wbijają się w moje biodra. Próbowałam odczepić jego rękę, ale on czując to splótł nasze palce, więc nie mogłam ruszać ręką. Zrezygnowałam z prób, gdy położył swoją głowę na mój brzuch. Westchnęłam i włożyłam rękę pod poduszkę podtrzymując nią głowę.
~*~
Tak więc Cześć.
Zamiast wcześniej witam was teraz. 
Widzę, że ktoś odwiedzał tego bloga i dwie osoby udzieliły się w ankiecie, z czego się cieszę.
Mam nadzieję, że głosów będzie więcej i, że zdobędę kilku czytelników.
Można dodawać blog do obserwowanych.
To chyba na tyle.
Jeśli przeczytałeś proszę skomentuj.
Enjoy x

środa, 26 marca 2014

Prolog.

W wieku dziesięciu lat na własne oczy widział jak jego ojciec zabija jego matkę, wycina jej wnętrzności i podpala jej ciało, by następnie samemu wbić sobie nóż w serce.
Przez siedem lat mieszkał w domu dziecka i był pod stałą opieką wielu psychologów.
Każdy z nich podejrzewał u niego najróżniejsze choroby.
Ale skąd mogli to wiedzieć, skoro chłopak ani razu się nie odezwał?
Nie wypowiedział ani jednego słowa.
Nie zwracał uwagi na ludzi, którzy chcieli się do niego dostać.
Jego zainteresowaniem przez cały czas było wpatrywanie się w ścianę, sufit lub okno w jego pokoju, które i tak nie pokazywało nic poza kratami, szarą ścianą i zawsze ciemnym niebem.
Po wielu poszukiwaniach i telefonach dyrektorki domu dziecka odnalazła ona psychologa, który zapewnia najcięższym pacjentom zamieszkanie w swoim domu,  opiekę, a przede wszystkim -jeśli tego potrzebują- miłość rodzinną.
Dlaczego tak?
Ponieważ wie, że pacjenci domu dziecka nie przeżyli prawdziwej, rodzinnej miłości.
Siedemnastolatek tuż po swoich urodzinach zostaje przekazany do tegoż właśnie psychologa.
Spotyka tam dziewczynę, która zmienia jego życie.