czwartek, 24 lipca 2014

Chapter 15

Niall zrobił krok w tył gdy Victoria chciała go przytulić. Jego twarz była wyprana z emocji a oczy puste. Zazwyczaj wesoły błękit był czymś w rodzaju niebieskiej bluzki wypranej w wybielaczu. Jego warga zadrgała niewidocznie ale nie umknęło to uwadze jego ukochanej. Wiedziała, że niechcący złamała jego słabe serce. Odwróciła się do właścicieli mieszkania próbując powstrzymać łzy smutku wywołane zachowaniem blondyna.
- Mogę z nim porozmawiać?
Zayn i Liam pokiwali głowami wychodząc z pomieszczenia. Zayn pociągnął rękę swojego chłopaka przez co obaj oparli się o ścianę nasłuchując słów Victorii.
- Niall ja.. Przepraszam. Przepraszam, że nakrzyczałam na ciebie. Przepraszam, że powiedziałam to co powiedziałam. Przepraszam, że przeze mnie chodziłeś sam po mieście i spałeś na zewnątrz. Przepraszam, że.. Przepraszam, że ugh! Po prostu przepraszam za wszystko co zrobiłam i powiedziałam co sprawiło ci przykrość. To nigdy nie było zamierzone. I tak. To mój tata kazał mi cię kochać, ale teraz to jest prawdziwe. Naprawdę cię kocham. I choć pewnie teraz mnie nienawidzisz proszę wróć do domu bo mama odchodzi od zmysłów. Proszę.
Chłopak spojrzał na brunetkę czując się winnym. To przez niego została sponiewierana przez przystojnego chłopaka który jej się podobał. To przez niego jej ojciec na nią krzyczał. To przez niego jej ojciec wykorzystywał ją do swojej pracy. To przez niego płakała. To wszystko przez niego. Jak mógł sprawić tyle przykrości osobie, którą kocha nad życie?
Podszedł do niej obejmując jej ciało najmocniej jak umiał.
*Niall's POV*
Przetarłem oczy schodząc po schodach. Moje własne łóżko. Tego mi było trzeba. Zatrzymałem się przy wejściu do kuchni słysząc głos Victorii.
- Skoro nie chce nie musi. To wymaga czasu aby się odezwał.
- Tak, wiem, ale to trwa już ponad siedem lat. Co jeśli uszkodził sobie struny? Nie wiadomo co mogło mu się stać przez tak długie milczenie. - Cristyn westchnęła i usłyszałem stuknięcie jej paznokci o blat stołu.
- Od niemówienia nic się nie dzieje. Struny najczęściej uszkadza się mówiąc. - Victoria uświadomiła ją poruszając się na krześle przez co zaskrzypiało.
- Ale mimo tego martwię się o to.
- Ja też, ale to od niego zależy kiedy i czy w ogóle się odezwie.
- Masz rację. Idź sprawdzić czy się obudził. Musi zjeść obiad.
Czy to że się nie odzywam ją unieszczęśliwia? 
Przez tyle czasu nic o tym nie wspominała, ale czy w myślach nie irytuje jej to?
- Niall?
Podskoczyłem w miejscu słysząc swój ulubiony głos obok siebie. Spojrzałem na Victorię i uśmiechnąłem się lekko.
- Wyspałeś się?
Pokiwałem głową wywołując na jej twarzy uśmiech.
- Chodź na obiad.
Muszę się odezwać.
Dla niej.
~*~
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.
Moja siostra ma wesele w sobotę za tydzień a w tą niedzielę przyjeżdża moja ciocia, wujek i kuzynka, więc nie miałam i nie będę miała zbyt wiele czasu.

Myślę, że to ostatni rozdział i dodam epilog.
Tak, więc...

Myślę o założeniu nowego bloga, na którego mam dwa pomysły, ale jeden mimo wszystko podoba mi się bardziej.

Epilog może wstawię za dwa tygodnie, a żeby Wam jakoś to "wynagrodzić" powiem, że będzie on szczęśliwy.
Do następnego!

środa, 9 lipca 2014

Chapter 14

- Boże - Szepnęłam wchodząc do domu. Jest już wieczór a ja przez cały dzień poszukiwań nie znalazłam Nialla. Zwiedziłam okolice aż do Tamizy. Nigdzie nie było po nim ani śladu.
- Victoria! Matko Boska gdzie ty byłaś? Twoja wychowawczyni dzwoniła do mnie, że urwałaś się z lekcji ale gdy przyjechałam do domu ciebie nie było! - Mama zaczęła swój monolog. - Gdzie byłaś? - Zapytała ponownie ciągnąc mnie do kuchni z zamiarem wciśnięcia we mnie kolacji.
- Mamo.. Bo.. Ja.. Uh. Zacznę od początku. - Westchnęłam siadając na krześle.
- Tak będzie najlepiej.
- Okej. Poszłam normalnie do szkoły. Na trzeciej przerwie przyszedł do mnie Harry i zaczął krzyczeć na mnie wyzywając od dziwek. Uznał że nią jestem ponieważ jestem, cytuję; w chorym związku z Niall'em a umawiam się z nim. Nie wytrzymałam i uciekłam. W domu przyszedł do mnie Niall a ja na niego nakrzyczałam przez co uciekł.
- Co mu powiedziałaś?
- No że to jego wina i że to przez niego. I niechcący dopowiedziałam że to ojciec kazał mi z nim być. - Mruknęłam ostatnią część spuszczając głowę w dół.
- O mój Boże. Jeśli jutro do południa się nie znajdzie zadzwonimy na policję. Teraz idź spać. Potrzebujesz tego.
***
Obudziła mnie głośna wibracja wydobywająca się spod mojej poduszki. Wyciągnęłam spod niej telefon i przeciągnęłam palcem po ekranie przykładając go do ucha.
- Halo? - Odchrząknęłam słysząc swój ochrypły głos.
- Victoria Black? Cześć. Tu Liam Payne. Kojarzysz mnie może? - Męski głos z drugiej strony słuchawki zapytał pewnie.
- Payne? Tak. Chodzę z twoją siostrą na treningi koszykówki. Dużo o tobie mówi.
- Mała gaduła. Ale nie po to dzwonię. Chciałem ci powiedzieć, że twój.. Em.. Przyjaciel? Chłopak? W każdym bądź razie Niall. Jest w moim mieszkaniu.
- Niall? Naprawdę? Gdzie go znalazłeś? - Usiadłam na łóżku momentalnie się rozbudzając.
- Gdy szedłem do sklepu z przyjacielem zobaczyliśmy go na ławce. Poznałem go z opowieści siostry gdy przyszłaś z nim na trening.
- Tak. Wszystko z nim dobrze?
- Tak. Wszystko w porządku ale jest trochę.. Um..
- Chory?
- Tak - Przeciągnął - Mogłabyś tu przyjechać i z nim porozmawiać? Widać że mimo wszystko za tobą tęskni.
- Tak jasne. Będę w ciągu godziny tylko podaj adres.
Wstałam z łóżka wygrzebując z szafy jakieś ubrania.
***
- Hej! Jestem Zayn. A ty Victoria, co nie?
Mulat z szerokim uśmiechem otworzył drzwi wyciągając do mnie prawą dłoń.
- Um.. Cześć i tak.
Uśmiechnęłam się do niego wchodząc do holu gdy przesunął się w bok wpuszczając mnie do ich mieszkania.
- Są w salonie.
Weszłam z nim do wspomnianego pomieszczenia od razu zauważając Niall'a siedzącego na jednym z foteli.
- Niall.
Jego głowa wystrzeliła do góry i wstał gwałtownie gdy usłyszał mój głos. Podeszłam do niego i chciałam go przytulić ale odsunął się ode mnie.
~*~
Jeśli ktoś chce, może mnie zabić.
Pozwalam na to.
Naprawdę staram się napisać coś dłuższego, ale to co chcę przedstawić w rozdziale zajmuje tylko tyle miejsca w poście.
Myślę już (stety lub niestety) nad zakończeniem opowiadania za jakieś dwa rozdziały (?)